Komuś bardzo zależało, bym nie wystartowała jako kandydat na posła kolejnej kadencji.
Marta Kubiak nie znalazła się na liście Prawa i Sprawiedliwości, dziś na jej profilu pojawiło się oświadczenie, które zamieszczamy poniżej. Nim jednak do niego przejdziemy chcemy zwrócić uwagę na jeden z komentarzy
Marta Kubiak będąc posłem nigdy w kontakcie z innymi ludźmi nie dała po sobie odczuć, że liczy się bardziej niż inni, że „jest wyżej, bo została posłem”. Może dlatego nie miała problemu z nawiązywaniem kontaktu z innymi ludźmi, nawet o odmiennych poglądach. No właśnie, bo politykiem się bywa, a człowiekiem się jest.
Coraz więcej osób w komentarzach, które można przeczytać w sieci, zrzuca winę na nieobecność poseł Kubiak na listach #PiS na posła Czarneckiego i radnego Adama Bogrycewicza. Pojawiają się również świadkowie, twierdzący, że słyszeli jak Czarnecki z Bogrycewiczem mieli mieć obsesję na tle poseł Kubiak. Nic dziwnego, skoro medialnie przegoniła nawet posła Jakuba Rutnickiego(PO) a przynajmniej była z nim na równi. To niebywały cios, który szeregi PiS wymierzyły same sobie robiąc prezent kandydatom na posłów z Platformy Obywatelskiej.
Według jednego z analityków Marta Kubiak przekonała do siebie bardzo duże grono niezdecydowanych osób, które chciały oddać głos na nią w wyborach, teraz ten elektorat przejmie Piotr Głowski(PO).
Również to jak została potraktowana poseł Kubiak wskazuje, że PiS nie ma szacunku do kobiet i nie liczą się dla nich tragedie rodzinne. Wskazuje na to fakt, że o decyzji nikt z nią nie rozmawiał, dopiero po fakcie zaczęły się odzywać głosy wsparcia i ogólne zdumienie całą sytuacją. Podczas dzisiejszej konferencji prasowej PiS 38 poseł zaprzeczył by miał coś wspólnego z wyrzuceniem z list Kubiak, mówiąc, że to decyzja góry. Tylko co innego mógł powiedzieć? On jako poseł nie jest w stanie wyrzucić nikogo z listy, niemniej może lobbować na czyjąś korzyść lub nie, czego przykładem jest odległe miejsce na liście posła Marcia Porzucka.
Jak dowiedzieliśmy się od jeszcze aktualnej poseł Marty Kubiak: Rozdzwoniły się telefony, płyną słowa wsparcia, także od ważnych osób z innych partii, za co serdecznie dziękuję. 
Poniżej treść informacji jaka pojawiła się na profilu Marty Kubiak.
Szanowni Państwo, Drodzy Przyjaciele.
Niedawno ogłoszono kandydatów na kolejną kadencję Sejmu RP. Jak widzicie, nie ma mnie na listach. Nie jest to dla mnie niespodzianką. Od jakiegoś czasu docierały do mnie przesłanki, że właśnie tak będzie. Miałam do wyboru rozpocząć działania, by mimo wszystko na liście znalazło się moje nazwisko lub dalej zajmować się sprawami mi bliskimi, wykonując mandat poselski, będąc wśród dramatów i radości w naszych Małych Ojczyznach, pomagając tam, gdzie mogę do samego końca. Nie trudno się domyślić, jaką drogę obrałam. Czas przedwyborczy był dla mnie szczególnie trudny z jeszcze jednego powodu. Zmagałam się z ciężką chorobą mojego Taty, co oznaczało, że chciałam być w tych trudnych chwilach przy nim i odciąć się od wyścigu szczurów, w którym wszyscy biegną po jak najlepsze miejsca na listach. Niestety kilka dni temu czas mojego Taty dobiegł końca. Chciałabym, by był dalej przy mnie. Uwielbiałam to, w jaki sposób puentował rzeczywistość i wspierał mnie. Z drugiej strony cieszę się, że nie musi patrzeć na to, co dzieje się dzisiaj w polityce.
Chcę zaznaczyć, że nikt z partii do tej pory nie kontaktował się ze mną. Nie dowiedziałam się, dlaczego nie ma mnie na listach, nikt nie wyjaśniał, skąd taka decyzja. Wiem z różnych źródeł, że innych posłów w podobnej sytuacji o tym informowano. Jak to nazwać? Sami Państwo oceńcie. Oznacza to tylko jedno – komuś bardzo zależało, bym nie wystartowała jako kandydat na posła kolejnej kadencji. Kto? Tego możecie się Państwo sami domyślać. Zwłaszcza ci, którzy znają klimat jaki u nas panuje i wojnę o jak najlepsze miejsce na liście, która się tutaj toczy. Starałam się być ponad tym i myślę, że mi się udało, czego efekt dzisiaj możemy zobaczyć wszyscy.
Wiele razy pytano mnie o mojego męża i próbowano nachalnie dowiedzieć się jak najwięcej o mojej rodzinie. Osobiście jednak robiłam wszystko, by chronić moich bliskich przed polityką, a ta, jak doskonale wiemy, nie ma zasad. To ważne zwłaszcza z perspektywy gróźb, jakie otrzymywałam. Grożono mi gwałtem, poćwiartowaniem żywcem czy nawet polaniem kwasem, grożono również mojej rodzinie. Czy się bałam? Nie. Wiedziałam, że wykonuję dobrą robotę i znajduje się w miejscu, w którym powinnam być. Ponad cenę własnego życia i zdrowia. Chciałam oszczędzić mojej rodzinie tego, co dzisiaj nazywamy polityką.
Pragnę zaznaczyć, że niczego nie żałuję. Zawsze byłam blisko ludzi, silnie wspierając zwłaszcza Ochotnicze Straże Pożarne. Nie bez przyczyny utarło się w regionie powiedzenie: „pani poseł od strażaków”. Kiedy występowałam w mediach, a w ostatnim czasie było to częstym zjawiskiem, zawsze mówiłam z serca, z pełnym przekonaniem, ponieważ moje wartości pozostają niezmienne, a serce bije po prawej stronie. To się nie zmieniło. Po latach pełnienia tego pięknego urzędu wierzę w Polskę i Polaków jeszcze bardziej, ponieważ na własnej skórze doświadczyłam siły i energii, która zmienia rzeczywistość. Siły, którą nosi w sobie każdy Polak, a czasem potrzeba było odrobinę zachęty, by tę energię uwolnić.
Jeśli ktoś pyta co dalej, to odpowiem – czas pokaże. Póki co jest za wcześnie, aby podejmować konkretne decyzje. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali, byli mi życzliwi, jest was wielu a wasza energia dodawała mi sił na każdym kroku. Wiem, że jestem dalej gotowa do działania. O każdej porze dnia i nocy.