Dokładnie 76 lat temu na dworcu kolejowym w Krzyżu Wielkopolskim czerwonoarmiści zabili Feliksa Świątka. 23-latek zginął tylko dlatego, że chciał pomóc uwięzionym przez żołnierzy pracownikom kolei. Pamięć o nim cały czas jest pielęgnowana przez lokalnych historyków, społeczników i kolejarzy.
9 września 1945 roku w Krzyżu Wielkopolskim doszło do tragedii.

Z tego co wiemy, Feliks Świątek podchodzi do pociągu i próbuje negocjować z czerwonoarmistami. Wtedy padają strzały. Feliks Świątek pada, próbuje się podnosić, ale zostaje dobity – jak wspominają świadkowie – żelazem, czyli prawdopodobnie bagnetem

– mówi historyk Tomasz Molenda.

Feliks Świątek zginął, bo próbował uratować porwanych przez czerwonoarmistów strażników ochrony kolei. Został pochowany na krzyskim cmentarzu. Jego pogrzeb stał się antysowiecką manifestacją.

Dla społeczności to wydarzenie było pewnym manifestem patriotycznym jak też manifestem o nastrojach antysowieckich, antybolszewickich, które wtedy zostały wyrażone przez społeczeństwo

– tłumaczy lokalny działacz Daniel Kufel.

Przez wiele lat nie wolno było mówić o tym, co wydarzyło się na krzyskim dworcu. Teraz się to zmieni, bo w Archiwum Państwowym w Poznaniu odnaleziono dokumenty potwierdzające wydarzenia z 1945 roku.

Zachował się telefonogram, który został złożony przez jednego milicjantów, pełniących służbę w Krzyżu. Sprawozdanie telefoniczne relacjonowało przebieg tego, co działo się na dworcu. To jest taki najbardziej bezpośredni dokument, który świadczy o tym wydarzeniu

– mówi Tomasz Molenda.